W Czyżewie odsłonięto tablicę upamiętniającą Franciszka Andrzejczyka


Franciszek Andrzejczyk, gospodarz zamordowany za ukrywanie osiemnaściorga Żydów, został uhonorowany w niedzielę 27 października, w ramach projektu Instytutu Pileckiego Zawołani po imieniu. W miejscowości Czyżew-Sutki, odsłonięta została tablica upamiętniająca historię pomocy udzielonej uciekinierom z getta w Czyżewie, przez Franciszka Andrzejczyka i jego rodzinę.

 

Niedzielną uroczystość poprzedziła msza św. w kościele w Czyżewie.

 

"Ta miłość do drugiego człowieka innej narodowości (...), zaprowadziła śp. zmarłego Franciszka Andrzejczyka na śmierć" - mówił na początku nabożeństwa proboszcz tej parafii ks. Eugeniusz Sochacki.

W homilii dyrektor Caritas Diecezji Łomżyńskiej ks. Andrzej Mikucki podkreślał, że Andrzejczyk miał świadomość, co jego i rodzinę czeka za pomoc Żydom, ale mimo to - "narażając własne życie, chronił tych ludzi". Zwracał też uwagę, że wielu jest wciąż takich bezimiennych bohaterów "o których świat już nie pamięta, albo nie chce pamiętać".

Po nabożeństwie, w oddalonej o kilka kilometrów od Czyżewa wsi Czyżew-Sutki, została poświęcona i odsłonięta pamiątkowa tablica z inskrypcją po polsku i angielsku, umieszczona na kamieniu. Przed złożeniem wieńców i kwiatów minutą ciszy uczczono pamięć nie tylko Franciszka Andrzejczyka, ale też Żydów, których rodzina ukrywała, a którzy ostatecznie również zginęli.

W uroczystości wzięli udział członkowie rodziny Andrzejczyków, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, mieszkańcy wsi.

- Pomoc okazywana Żydom w czasie okupacji niemieckiej to jedna z najbardziej chlubnych kart polskiej historii"–
napisał premier Mateusz Morawiecki w liście do uczestników uroczystości. Podkreślił, że śmierć Franciszka Andrzejczyka to cena, jaką zapłacił za "akt ludzkiej solidarności". "Poświęcona mu tablica upamiętnia owo przejmujące świadectwo ocalenia w czasach pogardy tego, co w człowieku najpiękniejsze" - dodał.

Nawiązując do akcji "Zawołani po imieniu", realizowanej przez Instytut Pileckiego, szef rządu napisał, że chodzi o szczególne podkreślenie postawy "cichych, lokalnych bohaterów nieznanych ogółowi społeczeństwa". "To ich heroiczne czyny pragniemy upamiętniać. To ich chcemy zawołać po imieniu i zapisać w dziedzictwie kolejnych pokoleń" – zaznaczył w liście premier Morawiecki.

Inicjatorką projektu "Zawołani po imieniu" jest Wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Magdalena Gawin. "Jako lokalna wspólnota jesteście państwo depozytariuszami tej wiedzy, depozytariuszami pamięci o wspaniałej, patriotycznej, religijnej postawie państwa Andrzejczyków" - mówiła do uczestników uroczystości w Czyżewie-Sutkach. Wymieniała władze lokalne, nauczycieli, dzieci i młodzież.

W imieniu rodziny Andrzejczyków głos zabrała wnuczka pana Franciszka, Janina Janczarska. "Rodzina nasza jest pełna podziwu dla decyzji, którą podjął nasz dziadek. Dla nas Franciszek Andrzejczyk to prawdziwy bohater, nie malowany. Przypieczętował miłość Boga i bliźniego swoją śmiercią, zapłacił za czynienie dobra najwyższą cenę" - mówiła pani Janina.

Podczas okupacji niemieckiej Franciszek Andrzejczyk z żoną i sześciorgiem dzieci mieszkali we wsi Czyżew-Sutki. Kiedy na początku listo­pada 1942 roku, Niemcy rozpoczęli likwidację getta w pobliskim Czyżewie, Andrzejczykowie przyjęli pod swój dach osiemnaścioro szukających pomocy Żydów – mężczyzn, kobiety i dzieci. Znamy nazwiska lub przezwiska zaledwie trzech spośród nich: Węgorza, Szczupakiewicza i Muńka. W celu zapewnienia im możliwie bezpiecznego schronienia, wspólnymi siłami wybudowano dwie kryjówki: jedną pod pod­łogą domu, w której zmieściło się piętnaście osób, drugą w pobliskiej ziemiance. Rankiem 20 marca 1943 roku z posterunku w Czyżewie przyjechali żandarmi, aby przepro­wadzić rewizję. Zażądali od Franciszka wskazania miejsca ukrycia Żydów. Gdy nie przyznał się do udzielania im schronienia, Niemcy rozpoczęli poszu­kiwania. Obeszli zabudowania i zwrócili uwagę na ziemiankę, w której po głuchym odgłosie podłogi, odkryli kryjówkę trzech mężczyzn. Za to odkrycie najpierw dotkliwie pobili, a potem zamor­dowali strzałem w głowę Andrzejczyka. Chwilę później zabili wyciągniętych z ukrycia mężczyzn. Następnie przeszukali dom i znaleźli pod podłogą pozostałe osoby, które powiązali sznurem i wywieźli na strace­nie do Szulborza. Na polecenie żandarmów, mieszkańcy wsi zakopali przy pobliskiej ścieżce zwłoki trzech zamordowanych Żydów. Na pochówek Franciszka rodzina musiała otrzymać specjalne pozwolenie. W uroczystościach pogrze­bowych na cmentarzu w Czyżewie wzięły udział niezliczone tłumy.

 

op. i fot. Instytut Pileckiego, PAP